niedziela, 31 lipca 2011

pani w sukni (01.08.2011)

*****

w pasmanterii są słowa
szyje z głowy
suknie w alfabet
 i grochy

nosi ją sąsiadka
pierwszej zwrotki
z wersami w
morelowe botki

szykowna
w kobiecość
włosy spięte w kok
i czarna torebka
w zdania zdobiona

z prozą w twardej
okładce coś pisuje
dziś z facetem siedzi
dotyka jej ciała
poezją je masuje

spisana na pożegnanie
zostawia pióro
i gacie na poety
tapczanie



piątek, 29 lipca 2011

choroba (29.07.2011)

*****

nieprzewinieniem
tytułowana
ulana z losu i spraw
nieludzkich

zmanierowana
ciałem sypkim
i udręką
dla nastroju

dysproporcja
ból nieustępliwy
zgaga z przesytu
całej reszty

krzyczeć powinien
płakać rzewnie
kochać się w bieli
pomnika niepowrotnych

się nie zmorzył
w hart przybrał
mówi: słońce tak pięknie
na rosie grywało

bez antypatii czy
zatwardzenia w gościach
jakby to niemożność
łóżkiem była

a pani tu wierci się
kurczliwie jak z owsikiem
stała się jakaś ludzka
niepodobna

słaniała się zasługą,
potem już na nogach
koślawa starucha
chodząca po ludziach



czwartek, 28 lipca 2011

NIEtolerancja (28.07.2011)

*****

dźwigam się na ozorach
sąsiadek, okrutnej
młodzieży z bloków
tyje w spojrzenia
sam będąc wątły w pasie

odziewam się w skinny
kremowe - dobre na mnie
czując się jak ciasto
które chcą zjeść, zwrócić
do cukierni swoich
dylematów

opatulony w szarość
'kobiecego' swetra 
spuszczam w kieszeń
każdą nieuprzejmość
upchana, obsrana
homofobią i
prostactwem

gniotą mnie trochę
trampki, niosą
w podróż miejską
mijam boisko, na nim głów
sklep - zamknięte

na szali pomówień
i pięści naobiecywanych
przyprawiam życie
kolejną szafą
kolejną irytacją
dla nich



poeta (28.07.2011)

*****

poprosiła mnie raz kobieta
o słowa, lecz sama nie tylko
słowem prosiła
ja nieugięty, dbały w swym fachu
odmówiłem

dokuczanie nie ustępowało,
rosło przewrotnie w siłę
sfrustrowany odrzekłem:
droga pani takie sytuacje
nader dokuczliwe

głośno zanosiła się
od śmiechu, kobieta
w płaszczu bordo
na ręku z bursztynem
ja niewzruszony zacząłem
grzebać w szafie
dusząc się
wypuszczanym z jej
ust dymem

nalegała na pisanie
tu i teraz
nie znając przyzwyczajeń
poety, nie znając
stylu ani liter
niestety moje narzekanie
profesja jak
listonosz czy lekarz
zdała się na nic
przecież w pościeli
wylądowałem z nią
rano z akapitem



środa, 27 lipca 2011

z jedenastego piętra (28.07.2011)

*****

z jedenastego piętra
upuszczam obiektywizm  
głowy zrośnięte widzę
jakby rozum dzielili
dziwni jacyś

kobiety obdojone
miłostkami i rozlewem
byle jakich pochlebstw

oni świat cały urobili
zdobywając szyje
brzuch, dziurę
oprychy z mieszkań
ojcowej krwawicy

z zamysłem
uprzedmiotowienia
spuszczeniem pary
poza kiblem
i wariant bez wymiany
być figlarzem
czy łgarzem

parę splotów z użyciem
‘tęsknie’, ‘kocham’
domieszanych do
niecności nieudolnej
a i tak łapią się pizdy
dla kurażu na językach
przywileju owulacyjnego

zrozpaczone
narzeczone własnej
głupocie
a przyszły stary
nieporadny
z troską w słowie
się zarzeka na
matkę, ojca
oskubanych już w PRL-u





kostucha (25.07.2011)

*****

szura kruchymi kulasami
wlokąc ostrze na ramieniu
wystające ze spiżowego drąga
smukła sylwetka
w czerni żałobnej
wijącej się
po mizernej gębie
oraz cherlawym korpusie
ma kościste łapy
chrupkie palce
i garbem porasta

w kielni dzierży listę
ze starowinkami
ladacznica w zmierzch
i posługę odziana
krąży, mija ludzi
mizdrząc się
lisim uśmieszkiem

bez zapowiedzi
posłuchu choćby
rozplata się nad
betami straceńca
urasta nad cielskiem
spoglądając nieckliwie
wali o podłogę
trzonkiem uciskanym
przeciągając po szyi
ósmego z listy
pokrótce rozpływa się
 w czerni powstałej
zostając ostatnim
jego czekaniem




 

Bóg (22.07.2011)

*****

Bóg jest po mojej stronie
głosi wyznawca wiary na ‘ch’
wzniosły jak Synaj
i jak Jordan rozciągły
żyj z dekalogiem
i nie z kiełbasą w Piątek
gnieć dłoń do dłoni
w marmurze z jałmużny
plotąc słowa znane
oraz wyczekuj
Go lub jej
ktoś pierwszy
Cię uprzedzi

wyznawca na ‘i’ zgrzytał
i rozprawiał: to nasz jest Bóg
bez wizerunku i twarzy
pacierze do murów
najlepiej bez wody i
strawy, dalej tam
skąd prorok uciekał
każdy pacyfistą, a
małżonki opatulone
wyczekują ‘miłości’
na ciele
między pokojem
a brataniem
z innowiercami

trzeci wyznawca na ‘j’
wyśmiewał przedmówców
mówi: mój Bóg jest prawdziwy
nikt równy naszym
dźwigaj tak Pięcioksiąg
od dziecka krew
między nogi
potem trzy żony
w sobotę zaoszczędzamy
na prądzie i wygodzie
a talerz wklęsły
może to z kłótni
zakazu z nosem

nie wiedzieli idioci,
czerwieniąc się i frustrując
że jedyny Bóg to ch-i-j
nic co czują



nadzieja kobiety (21.07.2011)

*****

tyle nie rozumu w was
gapiów z ulicy, zwykłych
naciągaczy i słów bez pokrycia
dłoni - za przyzwoleniem

na twarzach popłoch
uda lepkie i twardy chuj
terkot na znudzenie
na skraju niechluj w bieli
upokarza znów

dwa wydechy między
zauroczeniem, a …
mężem, domem, psem ?
euforycznie
lub na wyczekiwanie

pi pi pi
to ankieter