*****
chciałbym by ostygło
jak świąteczny wypiek
rozpłynęło się w buzi
i obrzydło w jelicie
by się zmarnowało
jak małżeńska przysięga
bezczelna w sypialni
strawna przy dzieciaku
zgarbiło, osowiało
jak weteran wojenny
powstały w blasku gabloty
gdzie kir i medale
by pękło jak niebo i ziemia
w bladym bursztynie
i sękatych trawach
małpiego gaju
mówię
- idź do diabła
to Bóg je na zaś zsyła
sobota, 20 sierpnia 2011
sobota, 13 sierpnia 2011
bezsenność (13.08.2011)
*****
ściany kurczą się po zmroku
ciągną się jak kauczuk
zżerają skórę i kości
pościel pokleiła stopy,
mokre oczy i cichy strach,
który liże mnie po poranek
myśli ścierają się z (nie)snami
pod marszczonym czołem
i sufitem - widzem każdej
premiery
rumienieją zimne ściany
i napowietrzone rośnie ciało
z twarzy leje się śmiech
rzadki jak na taką frajdę
ściany kurczą się po zmroku
ciągną się jak kauczuk
zżerają skórę i kości
pościel pokleiła stopy,
mokre oczy i cichy strach,
który liże mnie po poranek
myśli ścierają się z (nie)snami
pod marszczonym czołem
i sufitem - widzem każdej
premiery
rumienieją zimne ściany
i napowietrzone rośnie ciało
z twarzy leje się śmiech
rzadki jak na taką frajdę
niedziela, 7 sierpnia 2011
dziewucha (07.08.2011)
*****
dziwaczna ta dziewucha
zastawiła wątrobę za koks
zwija papier z hologramem
szuru buru wierci nosem
wystrzega się istnień
swoje ma zdarte jak łokcie
upaćkała się poglądami
nażarła się ich z sieci
krzywi się do matki
a rodzicielka garbata
od głupiej zagwozdek
mizdrzy się pod oknami
w halkach dewotek
sama w ponurej odzieży
czule wisi na łobuzie
z oczami jak genitalia
rozpromienia twarz
oszlifowanym ostrzem
uwalnia wlokące się osocze
bryluję się czerń
na palców końcówkach
gracą się słowa w gębie
rozpadają na forum
zapiera się na kolanach
sycząc jak piekarnik
uciska krzyż w dłoniach
krew zalewa mózg Zbawiciela
a światło pływa po pokoju
kręcąc się na knocie
pokój ma czarny jak etui
na środku literatura
z trójkątami w kole
jadaczką kreci pod blokiem
grandzi i jak megafon nadaje
w bletce kurczy trutkę
pieści ją w ustach jak antidotum
połyka popierdółki w gadce
stojąc owinięta w panierkę
siermiężnych niejadków
oczyszcza twarz z miny
w zlewie spuszcza makijaż
a w kiblu ułomne epitety
miękkie jak plastelina
nogi znów wmurowane
w czerń z bieli
a sumienie zakneblowane
pod padliną i układem
krwionośnym
dziwaczna ta dziewucha
zastawiła wątrobę za koks
zwija papier z hologramem
szuru buru wierci nosem
wystrzega się istnień
swoje ma zdarte jak łokcie
upaćkała się poglądami
nażarła się ich z sieci
krzywi się do matki
a rodzicielka garbata
od głupiej zagwozdek
mizdrzy się pod oknami
w halkach dewotek
sama w ponurej odzieży
czule wisi na łobuzie
z oczami jak genitalia
rozpromienia twarz
oszlifowanym ostrzem
uwalnia wlokące się osocze
bryluję się czerń
na palców końcówkach
gracą się słowa w gębie
rozpadają na forum
zapiera się na kolanach
sycząc jak piekarnik
uciska krzyż w dłoniach
krew zalewa mózg Zbawiciela
a światło pływa po pokoju
kręcąc się na knocie
pokój ma czarny jak etui
na środku literatura
z trójkątami w kole
jadaczką kreci pod blokiem
grandzi i jak megafon nadaje
w bletce kurczy trutkę
pieści ją w ustach jak antidotum
połyka popierdółki w gadce
stojąc owinięta w panierkę
siermiężnych niejadków
oczyszcza twarz z miny
w zlewie spuszcza makijaż
a w kiblu ułomne epitety
miękkie jak plastelina
nogi znów wmurowane
w czerń z bieli
a sumienie zakneblowane
pod padliną i układem
krwionośnym
Subskrybuj:
Posty (Atom)