*****
między rankiem a zachodem słońca
gdzie zieleń łaskotana jest złotem z nieba
na dębowej połyskującej ławce
pulsują serca w cielesnych opakowaniach
z kształtem dwóch półdupków
bez arytmii i kołatania
przemoczone śliną wargi
biją się o miano bardziej umorusanych
a niecierpliwe szepty
spierają się o to kto bardziej kocha
włosy puszyste jak wata cukrowa
lepią się do purpurowych polików
powietrze rozprasza tą słodycz
lecz co z tego jak kochankowie
są już opływowi i niewidzialni
letnie koszulki i modne spodnie
łakomie rwane z rąk i nóg
w myślach w wyobraźni
o pożądaniu wspominać nie pora
dłonie wiercąc się z oddaniem
w końcu obrastają w czuły splot
i powieki dźwigające spojrzenia
ulegając wkrótce upierdliwym staraniom
7:00
rozklejasz oczy i zeschnięte wargi
dłonie zimne, przełykasz ślinę
czule tuląc wgniecenie w pościeli
- jak spałaś kochanie ?
-
gnuśny nietowarzyski
odklejasz się od łóżka
na ziemi plama od kawy
gazeta sprzed tygodnia
do lodówki maraton
więc podżerasz okruchy
walka z bólem głowy
z pretensjami i trzaskaniem drzwi
które gdzieś tam trzaskały
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz