*****
siedzę na parapecie
siedzę na parapecie
dopijając resztki wczorajszej kawy
brzęk łyżeczki i stukot deszczuulatują jak krzyk w mizernej ciszy
za oknem pośpiech i codzienność
unosząca się wilgoć w powietrzu
ścisk i duchota między ścianami
gniotę każdą myśl jak brudnopis
który męczę słowami już rok
a głowa jakby ciężka leży obok
papierosowy dym wypuszczany z ust
rozplata się wzdłuż kart i widokówek
a stary zegar przestaje wybijać południe
pozostając jedynie cieniem na ścianie
wytarte zdania z kartek na podłodze
zabierają zamysł zeszłej nocy
rozbudzony poranną udręką
dzierżę czarny pisak kreśląc nim
lepszy dzień i upragnione szaleństwo
siedzę na parapecie
dopijając resztki wczorajszej kawy
brzęk łyżeczki i stukot deszczu …
gniotę każdą myśl jak brudnopis
który męczę słowami już rok
a głowa jakby ciężka leży obok
papierosowy dym wypuszczany z ust
rozplata się wzdłuż kart i widokówek
a stary zegar przestaje wybijać południe
pozostając jedynie cieniem na ścianie
wytarte zdania z kartek na podłodze
zabierają zamysł zeszłej nocy
rozbudzony poranną udręką
dzierżę czarny pisak kreśląc nim
lepszy dzień i upragnione szaleństwo
siedzę na parapecie
dopijając resztki wczorajszej kawy
brzęk łyżeczki i stukot deszczu …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz